Wczoraj zmarła Anna Przybylska.
Młoda kobieta. W moim wieku.
Rak trzustki.
Tragedia tym większa, że osieroconych została trójka dzieci.
...
Dziś docierają do mnie zewsząd fragmenty wywiadów z aktorką.
W jednym z nich powiedziała, że 'chciałaby doczekać wiosny'...
Tylko wiosny....
...
Gonimy za wielkimi rzeczami. Pragniemy wielkich zwycięstw. Chcemy wygrywać wojny i być tymi, na imię których zginać się będzie każde kolano, a przynajmniej o których mówić będą.
A życie jest tak kruche.
Ulotne.
Jest i nagle nie ma.
Ktoś gasi światło, jak mawiała Osiecka.
Jesienią. Smakiem jabłka. Grzybem w koszyku. Sznurem dzikich ptaków.
Stanąć na polu znad którego unosi się mgła i wyciągać twarz ku słońcu...
A potem własny napisać. I co z tego, że nazwą cię wierszokletą...
A może listy nienapisane czekają... ramiona nie objęte... policzki nie wycałowane... czupryny nie zmierzwione... słowa niewypowiedziane...
Widziałeś to rano?
I babie lato już odleciało.
Pewnie nie zauważyłeś.
Kukurydza już przejrzała...
Wiesz o tym?
Boże ucz mnie chwytać dzień za dniem i cieszyć się nimi...
....
I jeszcze zmarła Anna niedawno, w lutym tego roku, tak mówiła w wywiadzie:
"Wyspowiadałam się pierwszy raz od 13 lat. Teraz znowu kumpluję się z Panem Bogiem, chodzimy co niedziela na kawę. Bardzo dobrze mi z tą przyjaźnią, lecz nie narzucam nikomu mojej wiary, nie manifestuję jej i nie zmuszam innych, aby razem ze mną na tę niedzielną kawę chodzili. Ale uwierz mi, że po tych spotkaniach jest mi naprawdę o wiele lżej. I myślę, że dostałam swoją lekcję od Niego w jakimś celu. Po coś..."
....
Wiesz dni są kruche.
Ciesz się nimi.
I wiesz co? Pozwól zaprosić się Bogu na kawę. On wie, jaką lubisz najbardziej... barista z Niego nieprzeciętny.